podróże, wyprawy, relacje
reklama
Maciej Doberstein
zmień font:
Maćkowa wyprawa za ocean (1998)
artykuł czytany 3122 razy
Zwiedziłem już kilka marketów (trudno bowiem o drobne sklepiki - wszystko można kupić w sklepowych molochach). Bardzo tania jest tu elektronika, już upatrzyłem sobie kilka gadżetów; z ewentualnym zakupem wstrzymam się jednak do wyjazdu. Niesamowicie tanie jest piwo, za skrzyneczkę 12 butelek australijskiego Fosters'a zapłaciłem niecałe $10.oo - zważywszy, że u nas buteleczka taka kosztuje ok. 5,- można obliczyć, iż w Polsce kosztuje ona prawie 2x więcej. Podobnie jest z winami, można je kupować w papierowych kartonach po 5l za kilka dolarów.
* * *
Mój rozwalony lotem żołądek dochodzi powoli do siebie, już nie zwijam się z bólu i nie odpalam 'tajniaków'.
Dopiero przed chwilą (20-ta, a właściwie 8 pm) miła pani dostarczyła taksówka mój bagaż, nieuszkodzony i kompletny. Mam przynajmniej co na siebie włożyć, choć już się nastawiałem na odszkodowanie i zakupy od nowa. Prawdę mówiąc to opłaciłoby mi się to sowicie, bowiem w plecaku miałem raptem ciuchów i dupereli za jakieś $100.oo a miałbym szansę otrzymać odszkodowanie nawet w wysokości dziesięciokrotnej.

Drugie wrażenia.

Fascynuje mnie łazienka, a przede wszystkim sedes. Wygląda jak zepsuty, a już zwłaszcza po użyciu. Tak jakby szambo wybiło, albo zatkał się odpływ. Muszla jest wypełniona woda w 3/4, całkiem to łebskie - dzięki temu łatwiej utrzymać jej czystość. Golenie się europejską maszynką elektryczną także dostarcza wrażeń. Mniejsze napięcie powoduje jakby jej wolniejsza prace, a na pewno mniejsza moc. Na szczęście obyło się bez oskalpowania, choć takie wrażenie początkowo miałem.
Od wczoraj nie mamy TV, piorun uderzył tuż koło naszego domu i kablówka w całym budynku zrobiła 'pssss'. Zresztą w TV i tak nic nie ma, mimo chyba 30-tu kanałów nie ma nic do oglądania, głównie jakieś seriale, prezentacje chłamu (takie nasze Mango-Gdynia), talk-shows i kilka kanałów informacyjno-pogodowych. Nie boleję wiec zbytnio nad utrata telewizji, tym bardziej że operator nie subskrybuje Cartoon Network tylko Disney Channel, który swoja słodyczą powoduje u mnie ból zębów. Miła cechę jednak maja tu niektóre kanały - na bieżąco wyświetlane są napisy dla niesłyszących, korzystam z tego by dowiedzieć się na przykład ze Mała Syrenka mówi 'ouch' a kolega-krab za to 'aaaaaa!'.
Olek wyjaśnił mi na czym polega problem ze spalonym transformatorem, otóż tutaj dla oszczędności puszcza się po linii napowietrznej 1kV a następnie rozdziela się na grupy domów (z reguły po 4). Robią to prymitywne transformatory chłodzone olejem a wyglądają jak dwa termosy na słupie. Jako, że olej jest palny, zdarza się raz na jakiś czas, ze transformatory eksplodują sobie. Naszemu wczoraj wydatnie pomógł piorun.
Wybrałem się na pocztę po znaczki. Oczywiście ofiara z demoludu stała dobrych kilka minut na skrzyżowaniu, czekając aż napis DON'T WALK (po naszemu NIE ŁAZIĆ) straci pierwsze słowo. Uważniejsza lektura pobliskiego słupa zaskutkowała olśnieniem: należy nacisnąć taki jeden guzik jeśli chce się przejść. Brak logiki autochtonów kazał im umieścić odpowiedni dla przejścia przycisk z zupełnie innej strony. Zanim wiec przedarłem się na druga stronę jezdni, wstrzymałem beztrosko ruch samochodów na równoległej. Nic to; udało mi się nawet powrócić ze znaczkami i to w ilości uprzednio zaplanowanej.
Strona:  « poprzednia  1  2  [3]  4  5  6  7  8  9  10  11  następna »

górapowrót